poniedziałek, 15 września 2008

Każdy ma takie dziecko, jakie sobie wychowa!

To niesamowite, jak aniołek będący pod opieką jednej osoby, potrafi nagle przeistoczyć się w diabełka w obecności innej. Wychowanie to również walka o władzę i hierarchię w stadzie. Dzieci doskonale wyczuwają, na co mogą sobie z kim pozwolić. Komu można wejść na głowę, a z kim żadne numery nie przejdą. Niekonsekwencja w przestrzeganiu zasad, ustępstwa przy próbach wymuszenia zabawek czy słodyczy, mogą nie wiadomo kiedy zmienić ukochaną mamusię w służącą przynoszącą kanapeczki latorośli przed tv czy komputerem. Kwestia ta jest jedną z pierwszych i oczywistych rzeczy, którą trzeba ustawić przy szkoleniu np. psa, rzadko zaś patrzymy pod tym kątem na ludzi, może jednak czasem warto :)?

poniedziałek, 8 września 2008

Rozwiązywanie Sudoku

Uwaga może odebrać przyjemność z gry!

W 2005 roku świat zwariował na punkcie Sudoku. Zasady łamigłówki są bardzo proste, wypełnij diagram 9x9 tak, aby w każdym wierszu, w każdej kolumnie i w każdym wyznaczonym kwadracie 3x3 znalazło się po jednej cyfrze od 1 do 9. Plansze do gry konstruowane są w taki sposób, by umożliwić znalezienie jedynego rozwiązania bez konieczności zgadywania żadnej z cyfr. Podstawy rozwiązywania, opisy rozszerzeń gry, rozgrywanych zawodów i inne ciekawostki dotyczące Sudoku znajdą Państwo na Wikipedii. W artykule chciałbym zaprezentować matematyczne podejście do problemu.

Jaką cyfrę należy wpisać w zaznaczone pole? Patrząc na diagram od razu widzimy łatwiejsze pola do uzupełnienia, ale można wypełnić i to na tym etapie gry.



Reguła 1. Do uzupełnienia tego pola skorzystamy z zasady, że cyfry nie mogą się powtarzać. Dla wiersza, kolumny i kwadratu w którym znajduje się nasze pole wypisujemy pozostałe do uzupełnienia cyfry, a następnie wyznaczamy cześć wspólną tych trzech zbiorów. Jeśli iloczyn zbiorów ma jeden element, to jest to poszukiwana cyfra. Tym sposobem udało nam się wyznaczyć dość groźnie wyglądające pole.



Reguła 2. Co jednak, gdy dla wszystkich jeszcze pustych pól mamy więcej niż jedną potencjalną odpowiedź wyznaczoną regułą 1. Wtedy korzystamy z zasady, że każda z cyfr musi się znaleźć w wierszu, kolumnie i kwadracie. Dlatego, pomimo że reguła 1 wskazuje na więcej niż jedną możliwość, możemy wyszukać pola, które jako jedyne w wierszu, kolumnie czy kwadracie mają w zbiorze możliwych rozwiązań daną cyfrę. Mówiąc bardziej precyzyjnie, dla każdego wiersza, kolumny, kwadratu i dla każdej z pozostałych w nich do uzupełnienia cyfr możemy wyznaczyć zbiór pól, które mogą zawierać daną cyfrę zgodnie z regułą 1. Jeśli ten zbiór zawiera jedno pole, to w to pole wpisujemy daną cyfrę.



Okazuje się, że korzystając tylko z tych dwóch prostych reguł, które wyprowadziliśmy z definicji gry, da się rozwiązać wszystkie łatwe i średnie diagramy, a nawet cześć trudnych. Metoda jest trochę pracochłonna, ale nie wymaga myślenia i doskonale nadaje się dla komputera. Żebyśmy nie popadli jednak za szybko w samozachwyt, pokażę przykład pola, którego w ten sposób nie wyznaczymy.



Ujęcie matematyczne kolejnej reguły i znalezienie następnych pozostawiam zainteresowanym jako pracę domową. W sieci nie brakuje gotowych aplikacji typu "sudoku solver", od prostych - podstawiających w kolejne pole losową "poprawną" cyfrę i wyocfujących się z błędnych strzałów, do bardzo zaawansowanych - pokazujących kolejne ruchy i reguły wnioskowania do nich użyte, pozwalających generować plansze do których rozwiązania trzeba użyć zadanych reguł, itp. Znajdywanie prostych i eleganckich reguł przenosi grę na wyższy poziom abstrakcji, ale zwykła gra może wtedy zacząć nudzić. Człowiek podczas rozwiązywania diagramu rozumuje inaczej, uproszczone reguły warto też stosować np. w zawodach na czas, z kolei takie metodyczne podejście może okazać się pomocne, gdy akurat utkniemy na łamigłówce.

sobota, 6 września 2008

Jaka pogoda będzie w wakacje?

Czyli krótko o teorii chaosu.

Dlaczego, pomimo ciągłego rozwoju nauk przyrodniczych i wzrostu mocy obliczeniowej komputerów, wciąż nie potrafimy przewidywać huraganów czy chociażby nie ma prognoz pogody na najbliższy rok, by optymalnie zaplanować sobie urlop lub plony w rolnictwie? Czemu synoptycy niechętnie podają prognozy długoterminowe, a ich trafność porównywalna jest z tymi od Bacy z reumatyzmem?

Wszystkiemu winien jest chaos deterministyczny, potocznie nazywany też efektem motyla, którego trzepot skrzydeł w Ohio po kilku dniach powoduje burzę piaskową w Teksasie. Czy zatem powinniśmy wytruć wszystkie motyle, by zapobiec przyszłym klęskom żywiołowym? W okół teorii chaosu narosło wiele mitów i legend, podsycanych przez hollywoodzkie produkcje z tajemniczymi geniuszami matematycznymi w rolach głównych. Na przykład w Parku Jurajskim Ian Malcolm dzięki teorii chaosu przewiduje mającą nastąpić katastrofę!?

Trudność w przewidywaniu pogody lub zmian klimatu nie leży wcale w złożoności obliczeniowej stosowanych algorytmów czy ogromnej ilości przetwarzanych danych, na to pomogłoby stosowanie rozwiązań przybliżonych lub poczekanie na szybsze komputery. Natura problemu jest bardziej złożona, istnieje pewna grupa układów, których zachowania nie jesteśmy w stanie przewidzieć w dłuższym czasie, znając poprawne równania je opisujące. Brzmi to dość tajemniczo, znamy teorię, ale nie jesteśmy w stanie jej praktycznie wykorzystać? Otóż to, do równań opisujących zachowanie układu w czasie trzeba wstawić wartości początkowe, te z kolei, jeśli pochodzą z otaczającej nas rzeczywistości, obarczone są błędem pomiaru (nie wspominam już nawet o zasadzie nieoznaczoności Heisenberga). Drobny błąd w danych początkowych z czasem wykładniczo rozrasta się do dowolnego zachowania układu, stąd porównanie do motyla i burzy. Daje to złudzenie losowego zachowania deterministycznego modelu, skąd z kolei nazwa teoria chaosu. Odkrycia tego dokonał Edward Lorenz, przypadkowo zaokrąglając pośrednie wyniki symulacji zjawisk pogodowych.

Może to lepiej, że pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie poznać z dużym wyprzedzeniem, życie stało by się wtedy takie nudne i trzeba by znaleźć inny dyżurny temat konwersacji niż pogoda.

Welcome!

I'm really happy that some of my foreign friends wanted to look at this blog with a little help of Google Translate. I know that the translation is not perfect, but my target audience for the personal stuff is Polish, sorry... Nevertheless I've put a Google Translare gadget on the blog to ease the translation.

poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Ubezpieczenia

Dziś kolejny list bez odpowiedzi, tym razem do pana Janusza Korwina Mikke, dotyczący: http://korwin-mikke.blog.onet.pl/2,ID252036617,RS1,index.html

Chciałbym w takim razie wskazać dwa błędy w rozumowaniu o właścicielu całej floty świata (ubezpieczeniach).
1) Indukcja matematyczna, o którą jak mniemam opiera się argumentacja, nie może posługiwać się odejmowaniem, bo np. mam miskę ryżu i jak wyjmę jedno ziarenko, to wciąż sie najem, ale pustą miską już nie.
2) Odejmując po jednym statku dochodzimy do momentu, w którym przestają działać prawa statystyki, na których opierają się ubezpieczenia (rozkład normalny można stosować od kilkunastu próbek).
W książkach o teorii ubezpieczeń wymienione są takie formy jak: nie ubezpieczanie się w ogóle, odkładanie składki na własne konto. Są one nawet korzystne o ile nic nam się nie stanie lub wypadki będą małe lub średnie, jednak w poważnym przypadku nie mamy żadnej ochrony. Prawo do wyboru formy ubezpieczenia byłoby rzeczą cenną, ale nie można go tak błędnie argumentować.

sobota, 26 lipca 2008

O co kaman?

W ramach walki z szablonową kreatywnością i robieniem dzieciakom wody z mózgów, wysłałem list do Daro - prezentera "O co kaman" na Viva, niestety bez odpowiedzi...

[kolejna piosenka o miłości, zresztą to nie istotne]

Zacytuję pierwszą zwrotkę:
"Na górze róże na dole fiołki,
my się kochamy jak dwa aniołki,
sia la la la..."
Na pierwszy rzut oka widać, że to poezja,
a nawet dziecko z podstawówki wie,
że lirykę trzeba zinterpretować
i że Słowacki wielkim poetą był.
Zajmiemy się dziś więc wąską grupą społeczną interpretatorów.
Nasz interpretator Jaro wybiera się dziś na bawim-bawim,
w ramach przygotowań spożywa pół paczki kminku,
co by lepiej rozkminiać teksty pieśni.
Bardziej rezolutne osoby jak pan Zagłoba stosują siemie lniane,
które trzeba zapić winem,
by jako lżejsze z żołądka uniosło się do głowy.
Kminek ponadto pozostawia czarne kropki między zębami,
co potencjalnie może odstraszać lachony,
ale zobaczmy jak poradzi sobie nasz bohater.

[druga zwrotka: pragnę twego ciała, sia la la la...]

Jar-o udeża na wiejski przytup,
gdzie muza gra umcy, umcy,
piękne dziołchy szaleją na parkiecie,
a chopaki patrzą komu by tu wstawić dodatkowe żebro w postaci sztachety.
Nasz interpretator wyróżnia się spośród tłumu swym stajlem
i nie chodzi tu o lanserskie ciuchy, furę czy fryzurę a o gadkę.
Gadka gładka, w języku lengłicz angielskim smooth talk,
jest tym czym nasz Jar-o chce zaimponować pobliskiej sikorce.
Niestety jego sofistikejtet stajl napotyka na krytykę:
"Stary, nie zawracaj mi gitary! Od piętnastu dyskotek
wedłu tego samego szablonu interpretujesz piosenki bez przesłania.
Jesteś cienki jak kompot z desek."

[trzecia zwrotka: już mnie nie kochasz, sia la la la...]

Jaro przybity jak paczka gwoździ podkula ogon i udaje się do baru,
gdzie już czeka na niego barman, gotów wysłuchać jego żali.
Topiąc smutki w butelce wódki, opisuje swą historię:
"Zacząłem pisać wiersze miłosne, lecz kobiety się ze mnie śmiały.
Kto nie umie pisać zostaje krytykiem, ale tym razem nikt nie chciał czytać moich recenzji.
Kto nie umie krytykować zostaje interpretatorem, niestety moje interpretacje są płytki i brakuje im świeżości."
Słuchaj stary - rzekł barman, stawiając biedakowi darmową kolejkę -
zostań prezenterem jak Maciek Dowbor, tam nie trzeba już nic umieć!
Co będzie dalej? Obczajmy klip w całości.

Tekst do wykorzystania za dobrą flaszkę ;).

czwartek, 10 lipca 2008

Co chciał(a)byś przekazać swojemu dziecku?

Kolorowe gazety zawierają setki rad na każdą okoliczność w życiu naszej pociechy. Mało jest zaś tekstów o rzeczach fundamentalnych, czyżby było to aż tak proste i oczywiste? A może, nawiązując do anegdoty o wkładaniu do słoja kamieni, żwiru, piasku i wody, które symbolizują wagę różnych spraw w naszym życiu i dadzą się pogodzić tylko w jednej kolejności, zasypywani jesteśmy piaskiem i np. kwestii wyboru wózka trój- lub czterokołowego nadaje się rangę realnego problemu?

Najkrócej rzecz ujmując, dziecku trzeba zapewnić korzenie i skrzydła lub mniej poetycko, zgodnie z piramidą Maslowa, warunki bytowe, bezpieczeństwo i miłość, by mogło się rozwijać społecznie i samorealizować.

Dziecko musi czuć się kochane, by w przyszłości umiało kochać innych i nie było podatne na wpływy gangów, sekt i innych czarodziei oferujących namiastki miłości.
Miłość wymaga czasu, a statystyczny rodzic spędza go z dzieckiem mniej niż godzinę dziennie, zaś 4 godziny przed telewizorem. Miłość rodzicielska ma dwa oblicza: bezwarunkowa miłość matki, zawsze gotowej przyjąć narkomana chorego na AIDS oraz wymagająca przestrzegania zasad miłość ojca, by jednak do tego nie doprowadzić.

Przestrzeganie zasad daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, z kolei opacznie rozumiane jako brak zasad "wychowanie bezstresowe" powoduje chaos i czyni je nieszczęśliwym. Zbytniej pobłażliwości szczególnie powinni wystrzegać się rodzice, którzy sami mieli bardzo surowych opiekunów. Poczucie stabilności doskonale budują codzienne rytuały, jak np. wspólne posiłki przy rodzinnym stole i późniejsze rozmowy, z kolei fatalny wpływ zbyt często ma alkoholizm.

Przejdźmy teraz do skrzydeł i takiej przypowieści:
Pewnego dnia Syn stwierdził, że chce się wyprowadzić i pyta Ojca: Ojcze czy mogę odejść?
Ojciec: nie Synu, jeszcze za wcześnie, nie poradzisz sobie.
Minęło kilka lat i Syn znowu pyta: Ojcze, czy mogę teraz odejść?
Ojciec: nie Synu.
Znowu minęło kilka lat i Syn zniecierpliwiony pyta swego Ojca: Ojcze czy już teraz mogę odejść?
Ojciec nic nie odpowiedział tylko zapłakał.

Dlaczego Ojciec zapłakał? Gdyż uświadomił sobie, że źle wychował Syna. Być może przez cały czas przycinał mu skrzydła, zamiast jak bociany wypychać go z gniazda, a w pewnym momencie usunąć się w cień. Dobry nauczyciel, gdy przekaże już uczniowi swą wiedzę, pozwala mu iść dalej i korzystać z niej lub uczyć się od kolejnych mistrzów, pozostając tylko jego przyjacielem. A może Syn po prostu nie chciał wziąć na swe barki, nierozerwalnie związanej z wolnością, odpowiedzialności. Jak pisał Erich Fromm w "Ucieczce od wolności", każdy z nas ma tyle wolności, ile potrafi udźwignąć odpowiedzialności.

Bardzo ważnym elementem wychowania jest wykształcenie, nie koniecznie rozumiane jako drogie, edukacyjne zabawki od najmłodszych lat, prywatne lekcje i zajęcia dodatkowe czy realizacja innych niespełnionych marzeń rodziców. Dziecko samo wie najlepiej jakie są jego marzenia i talenty oraz w którym kierunku chciało by się rozwijać. Istota wykształcenia chyba najlepiej zawiera się w przysiędze, którą składałem jako student politechniki: "Szkolić umysł i charakter do twórczej i odpowiedzialnej pracy inżyniera". W obecnej dobie szybkich zmian dużo ważniejsze od konkretnych informacji są pracowitość, umiejętność szybkiej nauki i znajomość języków obcych. Ucząc się nowego języka zyskuje się kolejną osobowość, trzeba nauczyć się myśleć w tym języku i poznać kulturę ludzi go używających, by móc się w pełni porozumieć. Warto od najmłodszych lat eksponować dzieci na kontakt z obcokrajowcami, by mówiły z dobrym akcentem.

Z pewnością warto dbać o harmonię w rozwoju fizycznym, umysłowym, duchowym i społecznym swej pociechy. Bardzo nieszczęśliwy może być mały geniusz, przeskakujący kolejne klasy i nie mający kontaktu z rówieśnikami czy utalentowany sportowiec zbyt szybko wyeksploatowany fizycznie lub kontuzjowany. Wiąże się to również z wchodzeniem we właściwym czasie w kolejne etapy życia.

Rodzice starają się zapewnić dziecku jak najlepsze warunki rozwoju, wszystko czego w ich dzieciństwie brakowało, warto może jednak pozostawić pewien niedosyt, który będzie doskonałym źródłem motywacji! Korzystny wpływ umiaru widać na przykładzie większej pracowitości ludzi z mniejszych miasteczek oraz w skali społeczeństw, na najszybszym rozwoju cywilizacji w pasie śródziemnomorskim (na równiku wystarczy sięgnąć ręką po rosnącego banana i nie trzeba się martwić przyszłością, na biegunie zmagania z siłami natury są nie do pozazdroszczenia, zaś w klimacie umiarkowanym rozsądnie pożytkowane nadwyżki stają się kluczem do sukcesu). Podobnie zaobserwować można postępujące rozleniwienie kolejnych pokoleń i upadki wielkich imperiów na rzecz młodych wilków. Z jednej strony nie chcemy odbierać dzieciństwa naszej latorośli, ale źle jest też zepsuć dziecko, czy wręcz wychować nastawioną tylko na branie kalekę społeczną, która nie chce odciąć pępowiny, nawet gdy dostała w prezencie własne mieszkanie. Prostym kryterium po którym poznaję kto wykonuje zadanie, a kto tylko pomaga jest ilość poświęconego czasu czy pieniędzy, warto to sobie czasem uświadomić i odpowiednio podejść do sprawy.

Wychowanie dzieci nie jest łatwym zadaniem, ale daje dużo szczęścia, bardzo rozwija czy chociażby lepiej organizuje czas. Nie chcąc popełniać błędów własnych rodziców, łatwo popaść w przeciwne skrajności, podczas gdy lepiej podpatrywać dobrze funkcjonujące wzorce. Warto też pamiętać, że dzieci ma się tylko na chwilę i że nie można żyć cudzym życiem. Potomstwo powinno być owocami i świadkami miłości rodziców, a nie zastępować partnera. Jest to rada szczególnie dla pań, kierowanych silnym instynktem macierzyńskim, chemia wystarcza tylko na kilka lat, aż dziecko samo nie nauczy się zdobywać pożywienia.

To jest moja odpowiedź na tytułowe pytanie, którą wklejam do pamiątkowego albumu z okazji narodzin dziecka. A co Ty chciał(a)byś przekazać swojemu dziecku?

O sztuce miłości

... bardziej praktycznie niż romantycznie.

- James... żadnych przypadków.
- Ty i Layla zostaliście dobrani.
- Ona jest sierotą... ty młodym mężczyzną szukającym ojca.
- Oboje jesteście bardzo zmotywowani. I bardzo niezależni.
- Nawet dobrze razem wyglądacie.
- Dobraliśmy was w parę na Farmie, synu.
W ten sposób Al Pacino w filmie Rekrut rozwiewa złudzenia zakochanego żółtodzioba, ale czy prawda jest aż tak prosta i banalna? Czy wystarczy zbliżona uroda, typ charakteru i pochodzenie społeczne, by uzyskać przepis na miłość?

Na zakochanie z pewnością tak! Przyglądając się różnym parom na ulicy, można zauważyć zbliżone rysy twarzy i budowę ciała. Podobieństw takich można doszukiwać się nawet między właścicielami psów i ich pupilkami. Przez 4 sekundy, w których wyrabiamy sobie pierwsze wrażenie, nie ma czasu na nic więcej niż ocena wyglądu. To decyduje, czy zaiskrzy, czy też nie.

Z typem charakteru sprawa jest trochę bardziej złożona, gdyż z jednej strony pociąga nas charakter zbliżony, a z drugiej strony uzupełniający nas. U kobiet na dokładkę zmienia się to periodycznie, z tendencją do wyboru bardziej dominujących charakterów podczas owulacji. Z częścią pań w ogóle jest problem, gdyż szukają osoby o nieistniejącym typie charakteru, który jest równocześnie charyzmatyczny, zaradny, romantyczny i jeszcze w domu pomoże, przy czym nie ma wad żadnego z czterech podstawowych typów charakteru :). Kluczem według którego dobierają profesjonalne biura matrymonialne jest zdecydowanie zgodność charakterów.

Zbliżone pochodzenie społeczne daje sporą szansę na podobny system wartości oraz z pewnością ułatwi kontakty z nowymi rodzinami, choć romantyczne historie jak Kopciuszek czy Romeo i Julia zdają się nie brać tego pod uwagę :).

Czy uzasadniona jest zatem wiara w drugą połówkę pomarańczy, skoro z pewnością istnieje wiele osób spełniających powyższe warunki? Jeśli tak, to co wyróżnia taką osobę i jak ją odnaleźć?

Zacznijmy może od sposobu szukania. Warto sobie uświadomić, że każda decyzja musi być podjęta w określonym czasie, a niepodejmowanie decyzji jest również decyzją. Zakładając, że atrakcyjność napotykanych osób ma charakter losowy, statystyka ma najlepszy możliwy algorytm na taką sytuację. Dzielimy okres przeznaczony na podjęcie decyzji na dwie części w stosunku jedna trzecia i dwie trzecie. W pierwszym krótszym okresie spotykamy się z możliwie dużą liczbą osób, nie wiążąc się jednak z nikim, a jedynie porównując i zapamiętując osobę dotychczas najlepszą. W drugim okresie również spotykamy się z możliwie dużą liczbą osób, jednak wiążemy się z pierwszą, która będzie lepsza od dotychczasowego lidera.

Niezbyt skomplikowane, ale w ten sposób to można wybierać moment sprzedaży akcji na giełdzie, oburzą się co poniektórzy. W takim razie podsunę tezę jeszcze bardziej kontrowersyjną: wybór nie ma znaczenia! Dla przykładu, w społeczeństwie takim jak Indie wyboru dokonują rodzice i to jeszcze gdy dzieci są zupełnie małe, co zupełnie nie przeszkadza w powstawaniu zgodnych i szczęśliwych małżeństw. Miłość może istnieć bez początkowego szalonego etapu zakochania. Czy zatem nasza druga połowa nie jest ani trochę wyjątkowa?

"Wcale nie jesteście podobne do mojej Róży, właściwie jeszcze was nie ma. Nikt was nie oswoił i wy nie oswoiłyście nikogo. (...) Jesteście piękne, ale nie ma w was duszy, ciągnął dalej. Nie można by było dla was umrzeć. Oczywiście zwykły przechodzień sądziłby, że moja Róża jest do was podobna. Ale dla mnie ona jest ważniejsza niż wy wszystkie, ponieważ to ja ją podlewałem, włożyłem ją pod klosz, osłoniłem parawanem." Mały Książę

O wyjątkowości drugiej osoby decyduje czas, jaki jej poświęcamy. Jest on jedyną rzeczą, którą tak naprawdę mamy na tym świecie, możemy go wymienić na pieniądze, wiedzę, dobre kontakty z innymi i wiele innych rzeczy, ale nic nie pozwoli nam go odzyskać. Płynie z tego jeszcze jeden wniosek, że gdy we wstępnej fazie znajomości ktoś notorycznie nie ma dla nas czasu, to chyba nie jesteśmy dla niego zbyt ważni lub spotkaliśmy się w niewłaściwym momencie życia.

Czym zatem jest miłość? Jest sztuką, rysem charakteru, jak pisał Erich Fromm w "O sztuce miłości". To troska o siebie i o swój rozwój, to bycie z drugą osobą a nie jej posiadanie, to miłość do wszystkich form życia, to dążenie do prawdy. Tylko mając w sobie taką miłość, można tak naprawdę kochać drugą osobę.

Piękne to cele, do których z pewnością warto dążyć, ale póki nie staniemy się Buddą trzeba jakoś żyć. Trzeba stawiać czoło codziennym problemom i trudom jak wychowanie dzieci, podczas gdy hormony i pierwotne instynkty często nam tego nie ułatwiają. Sekretem udanych małżeństw jest doskonała komunikacja. Tylko artykułując swoje potrzeby, smutki i radości, możemy wspólnie stawiać czoło wszelkim problemom i rozwijać się nawzajem. W przeciwnym przypadku któregoś dnia obudzimy się koło obcej osoby, a następnego – nie wiedząc czemu na rozprawie rozwodowej. Odkrywczą i pomocną ideą okazać się może bycie w stu procentach odpowiedzialnym za związek, postulowane w książce Tadeusza Niwińskiego "My", które ukierunkowuje nas na działanie, a nie szukanie winy i uciekanie od problemów.

Podsumowując, kochajcie się i rozmawiajcie oraz dobrze wykorzystujcie swój czas!

czwartek, 3 lipca 2008

Dlaczego mapy kłamią?

Czyli o kreowaniu mocarstwowego wizerunku Kanady, choć istnieje też bardziej racjonalne wytłumaczenie...

Cartman: Mój wujek wszystko mi opowiedział, Kanada jest największym producentem map na świecie i powiększa swój obszar by być dużo większa od USA i innych państw, które są lepiej widoczne w środku mapy. A na dodatek tak konstruuje swoje mapy, żeby wszystkie samoloty z Europy do USA musiały przelatywać nad jej obszarem i płacić za to.


Dexter: Ludzie tak bardzo przyzwyczaili się do map i odwykli od nieporęcznych globusów, że zupełnie zapomnieli o ograniczeniach map, a z czasem chyba nawet o tym, że Ziemia jest okrągła. Każde odwzorowanie kuli (a dokładniej geoidy) na płaszczyznę powoduje przekłamania, a od konkretnego zastosowania mapy zależy, która jej właściwość powinna być zachowana lub w której części zniekształcenia powinny być najmniejsze. Najbardziej popularne mapy świata najdokładniej odwzorowują obszary w pobliżu równika, rozciągając tereny wokół biegunów. Dlatego Kanada wygląda na dużo większą od USA, pomimo że tak naprawdę jest większa tylko o niecałe 4%. Spójrzmy z kolei na mapę, która zachowuje poprawne wielkości obszarów, czyż nie wygląda ona trochę dziwnie?


Cartman: Ale czad! Nie tłumaczy to jednak faktu, że samoloty muszą latać nad Kanadą.

Dexter: Samoloty latają nad Kanadą, gdyż jest to najkrótsza droga, wystarczy rozciągnąć nitkę na globusie, by się przekonać. Bardzo ciekawe są z kolei mapy celowo zdeformowane, by lepiej pokazać, jaki tak naprawdę jest świat. Na przykład mapa, na której kraje przeskalowane są pod względem liczby ich ludności zestawiona z odpowiednikiem dla PKB, szybko obrazuje rozwarstwienie naszego globu.

sobota, 28 czerwca 2008

Zarządzanie informacją osobistą (1)

Tematowi zarządzania informacją osobistą poświęciłem bardzo dużo uwagi, już od czasów liceum próbując różnych rozwiązań. Wydaje mi się, że w końcu znalazłem odpowiadający mi system, dzięki nowym aplikacjom z pod znaku social media.

Zacznijmy może od wymagań, jakie stawiam różnym rozwiązaniom, by faktycznie spełniały one swoje zadanie:
1. Informacja musi wędrować ze mną. Głównym problemem, który zniechęcił mnie od używania klasycznych aplikacji typu Outlook lub Lotus Notes był fakt, że nie będąc przy komputerze nie miałem dostępu do informacji. Co gorsza nie chodziło o dowolny komputer, ale o konkretnie ten na którym zainstalowana była aplikacja (zdalny dostęp nie zawsze jest możliwy). Dużo lepsze pod tym względem są rozwiązania typu komórka/PDA lub nawet papier. Korzystając z Outlooka po pewnym czasie zawsze dochodziłem do rozwiązania hybrydowego, w którym wspomagałem się zapiskami na papierze, co z kolei generowało problem opisany w kolejnym punkcie.
2. Brak konieczności synchronizacji. Używając intensywnie komputera w domu i w pracy, zmieniając prace, zmieniając sprzęt w domu, często dochodziłem do sytuacji, w której dane rozproszone były w wielu miejscach i trudne do zsynchronizowania. Podobnie jak przy synchronizacji z komórką diabeł zawsze tkwi w szczegółach, a to różny format zapisu, a to nie wspierane są niektóre funkcj. Banalny przykład - próba importu kontaktów z telefonu do Outlook, mamy standard .vcf więc nie powinno być problemu. Nokia eksportuje numer telefonu jako pole TEL;PREF;VOICE, niestety Outlook oczekuje pól TEL;WORK;VOICE lub TEL;HOME;VOICE lub TEL;CELL;VOICE. Mały skrypt w Perlu i po kłopocie, ale nie rozwiązuje on natury problemu.
3. Bezpieczeństwo informacji. W przypadku Outlook musimy regularnie wykonywać kopię zapasową danych. Jeśli używamy laptopa, komórki lub papierowego organizatora, zawsze narażeni jesteśmy na jego kradzież lub zgubienie, co niestety wiąże się z utratą danych.
4. Wygoda użytkowania. W XXI wieku nie zamierzam korzystać z rozwiązań papierowych, lub akceptować ograniczeń komórki. Trzeba wybierać systemy mające największy potencjał rozwojowy, nawet przy pewnych ograniczeniach, które z czasem znikną.

Spójrzmy, jak powyższe problemy rozwiązują aplikacje sieciowe:
1. Mając dostęp do internetu w domu i w pracy jest on w moim przypadku wystarczający. Gdybym prowadził bardziej mobilny tryb życia, wybrałbym dostęp do internetu przez sieć komórkową 3G lub 4G. Ważna jest też niezawodność usługi, bo w przypadku awarii jesteśmy odcięci od naszych danych.
2. Korzystając wszędzie tylko z jednej aplikacji znika potrzeba synchronizacji. Pozostaje ewentualnie konieczność synchronizacji kontaktów z komórką, co nawet obecnie korzystając z tymczasowego pliku .vcf nie jest trudne, ale uważam, że Nokia w niedługim czasie będzie potrafiła się zsynchronizować z Gmail (udostępnia on odpowiednie API).
3. Tu nie musimy wykonywać kopii bezpieczeństwa, albo obawiać się, że coś się stanie z jedyną kopią naszych danych. O ile poprawnie wykorzystywać będziemy dostępne mechanizmy bezpieczeństwa, to raczej nic nam nie grozi, no chyba że wierzymy w spiskową teorię o światowej dominacji Google.
4. Aplikacje AJAX zbliżają się już w wygodzie użytkowania do ciężkich klientów, gdy niedługo będzie je można uruchamiać na powszechnie dostępnych komórkach/urządzeniach MID (ang. Mobile Internet Devices) ich przewaga znacząco wzrośnie.

W następnym odcinku opiszę konkretne rozwiązania, które wybrałem.

piątek, 27 czerwca 2008

Nic nie jest takie, jakim się wydaje

W każdym poznaniu jest tyle prawdy ile jest w nim matematyki.

Naturalne dążenie dziecka do poznania zasad kierujących światem na wyższym poziomie przyjmuje postać fizyki. Świat, który obserwujemy na co dzień, choć zbudowany z cząstek elementarnych jest zbyt duży by obserwować zjawiska wynikające z mechaniki kwantowej. Z drugiej strony, pomimo że jesteśmy fragmentem całego kosmosu, nie ujrzymy efektów teorii względności. W codziennym życiu wystarczy nam uproszczenie, jakim jest fizyka klasyczna, ale gdyby tak kilka wielkości fizycznych miało inną wartość…

Załóżmy, że prędkość światła zmalała z 300 000 km/s do 100 km/h. Żaden pojazd nie mógłby przekroczyć tej szybkości, zatem podróże trwałyby dłużej. Osoba dużo przemieszczająca się jak np. komiwojażer w pewnym momencie byłaby młodsza niż jej wiodąca stateczne życie wnuczka! Inny czas wskazywałyby zegary u ludzi żyjących na szczycie i u podnóża tej samej góry. Dla każdego oczywiste byłoby, że długość życia jest zbliżona, ale w jego układzie odniesienia jednym osobom czas płynie szybciej a drugim wolniej, w zależności od prędkości, z jakimi się poruszają i pod wpływem jakich pól grawitacyjnych się znajdują. Czas przestałby być postrzegany jako stale, jednostajnie upływający i każdy wiedziałby, że jedyną pewną rzeczą jest prędkość światła. W naszych warunkach wszystkie te efekty są pomijalnie małe, ale uproszczony sposób myślenia dalece mija się z prawdą.

Jeszcze ciekawsze zjawiska można by obserwować przy większej o wiele rzędów wielkości stałej Plancka. Przezabawnie musiałby wyglądać mecz piłki nożnej, podczas którego piłkarze mieliby problemy z ustaleniem położenia i prędkości piłki. Codziennym zdarzeniem byłoby samoczynne przeskakiwanie obiektów przez ściany i każdy nauczyłby się nic nie mówić o rzeczach, o których nic nie wie. Na szczęście w naszym świecie masy ciał są na tyle duże, że prawdopodobieństwo zajścia opisanych zjawisk jest nieporównywalnie mniejsze niż wygranej w totka, aczkolwiek nie niemożliwe.

Na zakończenie przyjrzyjmy się naszemu Wszechświatowi, powstał on ok. 13,73 mld lat temu w wyniku Wielkiego Wybuchu. Z czasem formowały się galaktyki, gwiazdy i planety, w tym nasza Ziemia. Ale co znajduje się na jego krańcu, na co natknąłby się lecący rakietą podróżnik gdyby starczyło mu życia? Końca nie ma, podobnie jak przy okrążaniu kuli ziemskiej wrócimy na początek, tylko tu musimy wyobrazić sobie jeszcze jeden wymiar przestrzeni. Wszechświat nie ma również środka, więc ci, którzy się czują jego pępkiem są w błędzie :). Ewolucja Wszechświata nie dobiegła wcale końca, wciąż rozszerza się on i stygnie, gwiazdy wypalają swoje paliwo a czarne dziury pochłaniają wszystko, co znajduje się w zasięgu ich pola grawitacyjnego. To co możemy obserwować na nocnym niebie w rzeczywistości wydarzyło się milenia temu, a tak długo zajęło światłu dotarcie z odległych zakątków kosmosu. Rzeczy, które są dalej, jeszcze nie widzimy, ale to tylko kwestia czasu :). Ogrom wszechświata powoduje, że nie uda nam się spotkać lub nawet skomunikować z kosmitami, jeśli takowi istnieją, o ile nowe odkrycia fizyków kolejny raz nie odmienią naszego sposobu postrzegania świata.

Zainteresowanym tematem polecam książkę "Pan Tompkins w Krainie Czarów" oraz film:


Zaczynamy

Słowem wstępu opiszę założenia mojego bloga. Początkowo myślałem o blogu tematycznym, ale nie mogłem się zdecydować na pojedynczy temat. Myślałem o wyborze języka, ale w końcu zdecydowałem, że posty nietechniczne będą publikowane po polsku (ułatwienie dla większości osób mnie znających), zaś związane z zawodem w języku angielskim (taka specyfika). Nie wyjaśniam również nazwy w linku, ot taka zagadka dla dociekliwych. Więc o czym będzie? Najbliżej byłem stworzenia bloga o tytule "Prawdy i paradoksy" z ciekawostkami z różnych dziedzin, niemniej korzystając z tagów łatwo będzie można wyszukać tylko interesujące rzeczy w przewidywanym chaosie.