piątek, 22 listopada 2013

Cena prywatności

Jak ze wszystkimi rzeczami na świecie, poziom prywatności który mamy jest pewnym kompromisem, warto sobie to uświadomić i znać konsekwencje takiego stanu rzeczy. Chronić możemy naszą tożsamość (w tym osobowość prawną, wygląd), naszą informację medyczną (w szczególności genetyczną), informację o naszych preferencjach i zachowaniach (w szczególności dotyczących wydawania pieniędzy), kanały kontaktu z nami.

O ile nie jesteśmy łakomym kąskiem dla służb/szpiegów gospodarczych lub paparazzich, informacją o nas zainteresowany jest głównie biznes oraz być może przestępcy, gdy gra jest warta świeczki. Firmy handlowe chcę przewidywać i wpływać na nasze zakupy, pracodawcy poznać swojego pracownika, ubezpieczalnie unikać wysokiego ryzyka, windykatorzy i telemarketerzy skontaktować się z nami, jest nawet cała branża firm handlująca taką informacją. Dane posiadają pewną wartość a w najgorszym przypadku mogą nawet zostać użyte przeciwko nam lub dać komuś pewną przewagę.

Nie ma darmowego lunchu, za zniżkę w programie lojalnościowym, za darmową pocztę na gmail, za darmowe konto w mBanku, za gadżety w zamian za dane kontaktowe płacimy informacją. Zawsze warto się zastanowić czy taka wymiana jest uczciwa i korzystna dla obu stron, zniżki łatwo policzyć, cenę odpowiednich płatnych usług znaleźć. Osobiście z zasady nie udostępniam prawdziwych informacji za jednorazową korzyść, gdyż dane wyszły już na zawsze, pomimo zapewnień o możliwości ich usunięcia.

Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana, czasem nie mamy wyboru alternatywy usługi dającej nam większą prywatność albo inne okoliczności zmuszają nas do użycia konkretnej usługi. Czasem informacja zbierane są bez naszej zgody i wiedzy, co miało np. miejsce w nowych "inteligentnych" telewizorach.

Prywatność stoi w sprzeczności z personalizacją, która może bardzo ułatwiać życie i dostarczać interesujących nas informacji. Pamiętać trzeba tylko o tym, że algorytmy będą znały nas dużo lepiej niż my sami a podsuwane rozwiązania są najkorzystniejsze dla drugiej strony a tylko przy okazji dla nas.

Żeby docenić wartość prywatności, zobaczmy jak kosztowne, pracochłonne i ograniczające wolność byłoby jej całkowite utrzymanie:
- Kanały informacji możemy chronić używając tylko niezarejestrowanego telefonu na kartę, internetu przez ten telefon z dodatkowymi zabezpieczeniami typu VPN/TOR, szyfrowanej poczty na prywatnym serwerze, prywatnego firewalla blokującego domyślnie cały ruch oraz rezygnując całkowicie z ciasteczek i usług w chmurze.
- Żeby nie zostawiać informacji finansowych w sklepach i bankach, trzeba zlikwidować wszystkie karty i konta po czym przejść na gotówkę. Gotówka nie inwestowana traci na wartości o inflację i jest bardziej podatna na kradzież więc potrzebujemy sejfu/skrytki, ale nikt nie może np. zablokować nam konta.
- Informację medyczną można chronić np. lecząc się tylko prywatnie i przychodząc z własnym zeszytem jako kartą choroby.
- Żeby nie zostawiać informacji państwu trzeba pracować i wynajmować mieszkanie na czarno oraz nie korzystać z rzadnych jego usług, co jest dość niewygodne i ryzykowne.
- Swój wygląd możemy chronić chodząc w kapturze lub masce.
- Zostaje nam już ostatnie niestety najsłabsze ogniwo czyli inni ludzie. Informujemy bliskich o zostaniu objętym programem ochrony świadków i znikamy na wieczną samotność... lub sfingujemy własną śmierć po wykupieniu ubezpieczenia na życie. Załatwiamy fałszywe dokumenty, bo zawsze mogą się przydać.

Wdrażanie kolejnych punktów z powyższego planu jest coraz bardziej uciążliwe i budzące podejrzenia o chorobę psychiczną lub działalność przestępczą. Właśnie walka z mafią jest jednym z argumentów za całkowitą likwidacją gotówki, ale bądźmy czujni, bo któregoś dnia obudzimy się z chipem...

piątek, 25 października 2013

7 kryteriów wyboru idealnej pracy

Ciężko porównuje się jabłka do pomarańczy, ale nawet w takim przypadku można przyznawać punkty za doznania zmysłów, wartości odżywcze, cenę, itp. Wybór owocu odbywa się najczęściej intuicyjnie, natomiast nad pracą w której spędzamy jedną trzecią życia warto się lepiej zastanowić.

1. Ciekawa branża
Czy firma pracuje w branży pokrywającej się z naszymi pasjami, czy umieramy w niej z nudów? Czy zmieniamy świat na lepsze, czy zamiast tego mamy dylematy etyczne? W przypadku firm informatycznych rozważania dotyczą również dziedziny z której pochodzą klienci.

2. Zespół i kultura organizacji
Czy wolę szalony start up czy spokojną pracę w korporacji? Jacy ludzie pracują w firmie, czy jest dużo rówieśników?

3. Wynagrodzenie
Czy firma płaci średnią rynkową dla odpowiednich stanowisk, czy odbiega od niej w którymś kierunku?

4. Rozwój umiejętności
Czy posiadam umiejętności potrzebne do pracy w firmie i czy będę mógł je dalej rozwijać?

5. Dodatkowe atrakcje
Lista zachęt może być długa, począwszy od zagranicznych delegacji i imprez integracyjnych po różne inne bonusy.

6. Perspektywy kariery
Czy firma rozwija się i jest wystarczająco duża by można było w niej awansować? Jak wygląda struktura hierarchiczna?

7. Udogodnienia i uciążliwości
Jak blisko lub daleko będę miał do pracy? Czy godziny pracy są elastyczne a może można pracować z domu?

Pora teraz na algorytm, dla każdego kryterium przyznajemy +1/-1 lub 0 gdy nie możemy się zdecydować albo +2/-2 gdy firma bardzo się pod jakimś względem wybija, sumujemy et voila!

Oceny są oczywiście subiektywne i ta sama firma może zostać różnie oceniona przez inne osoby. Co więcej nawet ocena tej samej firmy przez tą samą osobę może ulec zmianie w czasie. Ciekawym ćwiczeniem jest wykonanie porównania byłych, obecnego i potencjalnych pracodawców. Dla byłych pracodawców można nawet policzyć dwie wersje - jak przychodziliśmy i odchodziliśmy z firmy. Miłej zabawy i owocnych wyborów!

piątek, 3 maja 2013

Imagine

Wyobraź sobie piękny film o odwadze upadania i życia w pełni możliwości, o iluzoryczności naszych doznań i wyobrażeń, o ponadprzeciętnej zmysłowości. Głębokie filozoficzne studium teorii poznania i tego czym jest prawda. A teraz wyobraź sobie, że jest to historia o osobach niewidzących. Obraz ten powinien zobaczyć każdy niewidomy, który patrzy a nie widzi.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Pora umierać


Film ten to nostalgiczna opowieść o czasie odmierzanym biciem zegara, piciu herbaty z porcelanowej filiżanki, dbałości o język, szacunku dla drugiego człowieka i o przemijaniu. Prosta historia w pięknych obrazach pobudza do refleksji.

Tik tak, tik tak, memento mori, memento mori, nowe zegarki i komórki już nie tykają. Nie biją też co pół godziny rozpoczynając kolejne rytuały dnia, zamiast tego mamy ciągły napływ strumienia informacji.

Włożenie choć odrobiny dodatkowego wysiłku w daną czynność, zmienia całkowicie jej odbiór i nadaje jej sensu. Dołóżmy jeszcze do tego piękno i mamy znany od wieków sposób na jakość życia, niestety zapomniany już i na nowo odkrywany kawą w starbucks.

Język, którym się posługujemy kształtuje nasze myśli i nasz obraz świata, stąd dbałość o niego nie jest przesadną pedanterią, bo długoterminową alternatywą jest "me like", "me no like".

Empatia umiera w pośpiechu, egoizm odbiera szacunek innym, ale również nam samym, a bez tego nie ma człowieczeństwa.

Gorąco polecam, Pora Umierać.

poniedziałek, 11 marca 2013

Czy dziecko może być ciekawsze od internetu?


Treści dostępne w różnych mediach są tak atrakcyjne, że z łatwością wygrywają z rutyną i nudą dnia codziennego. W takim samym stopniu dotyczy to dorosłych jak i dzieci, co karykaturalnie możnaby ukazać na zdjęciu rodzinnym, na którym każdy patrzy w swojego smartfona. Proces ten jest już nieodwracalny, czy tego chcemy czy nie, warto więc chyba rzetelnie go przemyśleć.

Zainteresowani mogą w zasadzie nie dostrzegać problemu w tej sytuacji, ale strumień informacji powoli osłabia więzi międzyludzkie i odzwyczaja od bycia off-line, mogąc doprowadzić do uzależnienia podatne osoby. Nie sądzę, by rozwiązaniem było odcięcie się od nowoczesnego świata, chodzi raczej o umiejętne korzystanie z jego dobrodziejstw.

Nic tak nie cieszy jak uśmiech dziecka, no chyba że ten sam uśmiech po paru godzinach prostych zajęć i nie ważne, że psychologowie wciąż podkreślają jak ważny jest kontakt z potomkiem. Skoro problem leży w przepaści pomiędzy atrakcyjnością dwóch sposobów spędzania czasu, to trzeba tą przepaść zasypać, a nie z poświęceniem i z obowiązku ciągle przez nią skakać. Wiadomości ze świata dorosłych, wysoko wyspecjalizowana praca czy hobby raczej nie będą atrakcyjne dla dzieci, podobnie jak bajki, gry edukacyjne czy idole nastolatków dla dorosłych. Trzeba zatem poszukać innych pomysłów.

Odkrywanie wspólnych zainteresowań wymaga trochę wysiłku i kreatywności, zajrzenia w głąb swojej duszy, przypomnienia dawnych marzeń. Niezrealizowane fantazje wydają się być dobrym rozwiązaniem, gdyż niwelują przewagę nad dzieckiem jaka jest w innych dziedzinach, ale wymagają wejścia na nieznany grunt i pokazania własnych słabości. "Zawsze chciałem przestudiować hisotrię muzyki klasycznej, jazzu, malarstwa itp. ale jakoś nie było na to czasu", to może teraz razem z dzieckiem. "W liceum uczyłem się francuskiego jako drugiego języka i zawsze mi się podobał", a może zajęcia manualne jak np. majsterkowanie czy szycie, pograć razem w pokera zamiast nudnych gier edukacyjnych, pouprawiać sport, potańczyć, pośpiewać karaoke, poczytać zakurzoną księgę religijną albo filozoficzną, od biedy nawet pograć na konsoli. Możliwości jest wiele i warto też wykorzystywać czas na obowiązki domowe, które dzięki temu zlecą szybciej i przyjemniej.

piątek, 22 lutego 2013

Internet przyszłości


Za sprawą RSS, Facebook, Twitter sieć coraz bardziej postrzegana jest jako strumień napływających informacji. Wiadomości, rozrywka, informacje osobiste, wszystko składa się na worldstream:
http://www.wired.com/opinion/2013/02/the-end-of-the-web-computers-and-search-as-we-know-it/

Głównym problemem staje się jednak zalew informacji. Kanały RSS portali informacyjnych dostarczają bardzo dużo informacji, z których tylko część okazuje się naprawdę ważna czy ciekawa. Trochę lepiej wychodzą na tym tle agregatory typu Digg, przefiltrowana informacja jest istotna dla większości ludzi, jednak nie koniecznie dla nas. Podobnie strumienie osób w serwisach społecznościowych mogą nas interesować np. tylko w zakresie wspólnego hobby a już nie koniecznie gustu muzycznego.

Personalizacja informacji w najprostszej wersji ma postać filtru anty-spamowego, który możemy uczyć wskazując niechciane informacje. W ten sam sposób można wyróżniać ważne rzeczy, obecnie dzieje się to już automatycznie, dzięki Knowledge Graph każda osoba korzystająca z Google widzi inny internet:
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104665,12701537,_To__czym_zajmujemy_sie_w_Google_u__to_budowanie_uzytecznej.html

Połączenie tych dwóch trendów da nam spersonalizowany strumień informacji, który tylko zgrubnie z początku zdefiniujemy lub wręcz zostanie to zrobione pól/automatycznie. Do przewidzenia tego nie trzeba być wizjonerem, chciałbym zatem zwrócić uwagę na możliwe implikacje.

Atrakcyjność wirtualnych informacji powoduje coraz większą alienację w rzeczywistym świecie, ale może dobrany algorytmem partner i przyjaciele, posiadający zsynchronizowane gusty, będą atrakcyjniejsi niż osoby dotychczas złączone mniej lub bardziej przypadkowym miejscem i czasem?

Inteligentny strumień informacji nie będzie mógł być przeplatany prymitywnymi reklamami, moim zdaniem zmianie musi ulec cały model biznesowy. Już dziś Google przerażająco trafnie odgaduje potrzeby konsumenta i podsuwa reklamy, nie są one jednak dobre dla mnie. Podobnie do "doradców finansowych" podpowiada mi się produkt z którego doradca będzie miał najwyższą prowizję (który reklamodawca zapłaci najwięcej za AdWrods), a nie ten, który jest dla mnie najlepszy. Gdyby jednak doradca dostawał procent ze sprzedaży, to dobrałby najlepszy produkt według posiadanych informacji zamiast ryzykować odejście klienta do konkurencji, zawsze przecież może on sam porównać ceny i opinie.

piątek, 11 stycznia 2013

Forex: ubezpieczenie od ryzyka walutowego


Forex często bywa postrzegany jako kasyno, w którym gracze chcą zarobić miliony. Ma to pewne uzasadnienie, o czym pisałem w poprzednim tekście. Dziś chciałbym się zastanowić, czy nie można w bezpieczny sposób wykorzystać tego narzędzia do innego celu, jakim jest ubezpieczenie od ryzyka kursowego.

Problem ten dotyczy sporej części społeczeństwa, Polacy posiadają 720 tysięcy kredytów hipotecznych w walucie, wiele zaś firm prowadzi interesy z kontrahentami z zagranicy, przeważnie z Unii Europejskiej. W obu przypadkach wahania kursu w odpowiednią stronę to nieoczekiwany zysk, w przeciwnym zaś przypadku nadwyrężenie budżetu domowego lub firmy. Można oczywiście niespodziewane nadwyżki odkładać na czarną godzinę, ale przy logarytmiczno-normalnym rozkładzie wahnięć kursu i tak nie gwarantuje to nam całkowitego bezpieczeństwa.

Duże podmioty mogą wynegocjować w banku wymianę waluty w określonym dniu po określonym kursie. Wadą takiego rozwiązania jest oczywiście prowizja i fakt, że nie zyskam gdy kurs pójdzie w pożądanym przez nas kierunku. Wymiana opcjonalna byłaby obarczona bardzo wysoką prowizją.

Forex wydaje się oferować odpowiednie narzędzie do niwelacji ryzyka kursowego. Dla potrzeb dalszego rozumowania przyjmijmy, że posiadamy kredyt w walucie i tym samym niekorzystny jest dla nas wzrost kursu tej waluty w stosunku do złotówki. Rozwiązaniem naszego problemu jest automat ustawiający zlecenie oczekujące Buy na pewnym poziomie, nazwijmy go "poziomem ubezpieczanym", z najniższym dopuszczalnym Stop Loss. Zlecenie po zapadnięciu Stop Loss jest ponawiane. Rozpatrzmy możliwe scenariusze wydarzeń.

Kurs cały czas pnie się w górę, po niekorzystnych wiadomościach w telewizji, zlecenie oczekujące jest wykonane, nie następuje jednak wykonanie Stop Loss. Jest to przypadek w którym zadziała nasze ubezpieczenie, zyski z Forex pokryją nam całe straty, niezależnie od ich wielkości. Gdy kurs cały czas pnie się w dół, zlecenie oczekujące nie zostaje wykonane i po stronie Forex nic się nie dzieje, zyskujemy zaś płacąc niższą ratę kredytu. Najgorszym przypadkiem są dla nas ciągłe wahania kursu w przedziale [poziom ubezpieczany, poziom ubezpieczany-SL], gdyż powodują każdorazową stratę w wysokości SL, co stanowi koszt naszego ubezpieczenia.

Jaki zatem będzie koszt takiego ubezpieczenia? Mamy tu dwa komponenty, pierwszy to zwrotne zabezpieczenie kontraktu terminowego, dla dźwigni 1:100 wynoszące 1% ubezpieczanej kwoty. Druga część to straty wynikające ze Stop Loss, których ilość trzeba oszacować. W tym celu trzeba niestety przeprowadzić dalsze badania empiryczne, żeby poznać rozkład prawdopodobieństwa ilości wykonań stop Loss w zależności od poziomu ubezpieczanego w ciągu na przykład roku. Jest szansa, że będzie on korzystniejszy od rozkładu wahnięć kursu, zwłaszcza w przypadku krosów z PLN, które mają dość wysokie spready, co może zniechęcać do spekulacji i powodować mniej oscylacji. Istnieje też pewne ryzyko, że inni gracze rynku zaczą wykorzystywać naszą strategię, ale tu znów wysokie spready powinny zniechęcić do skalpowania.

Jedynym parametrem systemu jest poziom ubezpieczany (być może mierzony relatywnie w stosunku do aktualnego kursu). Samo jego przekroczenie nie jest jeszcze bolesne, ale zwiększa ryzyko oscylacji. Dalsze badania empiryczne powinny też wskazać optymalny sposób doboru poziomu ubezpieczanego.

Podsumowując, nasz automat nie jest nastawiony na zarabianie milionów, a na poniesienie pewnej kontrolowanej straty lub zysku w ściśle określonych okolicznościach powiązanych ze światem zewnętrznym. Chciałbym teraz zaprosić do dyskusji czytelników. Czy zdecydowałbyś się na ubezpieczenie od ryzyka kursowego w takiej postaci? Jaką składkę gotów byłbyś ponieść w % (w przypadku rat chodzi o % ich sumy w ubezpieczanym okresie), by np. przez rok spać spokojnie z opcją na zysk? Jakie widzisz inne niż przedstawione mocne i słabe strony takiego rozwiązania oraz wszelkie inne komentarze...

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Przeminęło


Za nami kolejny arbitralny punkt kontinuum czaso-przestrzennego, masowa euforia i histeria na sylwestrze z Polsatem, okresowy przypływ wrażliwości, by znów spokojnie wrócić do normalności... a raczej codzienności.

piątek, 4 stycznia 2013

czwartek, 3 stycznia 2013

Syzyf


Dzień dobry Entropio,

Dziś już na pewno zrobię porządek w swoim domu, życiu i głowie.
Nie wygląda to jednak dobrze, świat wciąż dorzuca mi swój chaos.
Moje małe zwycięstwo i tak przybliżyłoby Cię do wygrania wojny na innych frontach, więc jak zwykle Prokrastynacja ocali trochę niskiej entropii dla przyszłych pokoleń.
Jedyna nadzieja w cofnięciu czasu, bo na razie przegrywam 11874 do zera.