środa, 18 maja 2011

Kłamię więc jestem

Najbardziej wiarygodnym kłamcą jest osoba przekonana o prawdziwości swoich słów, nie zdradzają jej wtedy sygnały pozawerbalne jak częste mruganie powiekami, unikanie spojrzenia, pocenie się rąk, itp. Kłamstwa mogą być korzystne, dlatego też natura wyposażyła nas w mechanizm oszukiwania samych siebie, który też bardzo pomaga w zachowaniu integralności psychiki. Samousprawiedliwianie chroni nasze poglądy, wysoką samoocenę i poczucie przynależności do grupy, które z kolei nadają sens życiu i chronią przed lękiem przed śmiercią. Podczas redukcji dysonansu poznawczego, nadaniu sensu sprzecznym ideom typu "jestem porządnym człowiekiem" i "zrobiłem komuś świństwo", najczęściej cierpi prawda. Dzięki małym kroczkom i kolejnym racjonalizacjom możemy dojść z neutralnej pozycji, jak po zboczu piramidy, do dowolnego zachowania, opinii lub wspomnienia, czasem wręcz paradoksalnych:
  • Osoba, która w żaden sposób nam nie zawiniła, ale której my wyrządziliśmy świństwo stanie się w naszych oczach zła, gdyż gdyby była dobra, to z pewnością byśmy tak nie postąpili. W taki oto prosty sposób role się zamieniają i oprawca staje się w swych oczach ofiarą.
  • Chcąc zjednać sobie nieprzychylną osobę, poproś ją o przysługę. Wykonując prośbę zmieni ona zdanie o tobie, gdyż nie pomagałaby komuś niegodziwemu. Z tego też powodu chętniej pomoże ci ktoś kto już wcześniej pomógł, niż osoba której ty pomogłeś, gdyż już raz przeszedł drogę racjonalizacji.
  • U osób o niskiej samoocenie racjonalizacje służą jej utrwaleniu i nawet największe osiągnięcia traktowane są np. jako przypadek.

    Jeszcze więcej figli płata nam pamięć, gdyż tak naprawdę z danego wydarzenia pamiętamy tylko kilka migawek z najbardziej emocjonalnych momentów, a resztę na bieżąco dopowiadamy. Nowa historia musi przede wszystkim pasować do teraźniejszości, często przeinacza fakty i skleja się z innymi wspomnieniami. Czasem paradoksalnie malujemy swoją przeszłość w ciemniejszych barwach, by wyolbrzymić postęp jakiego dokonaliśmy i np. uzasadnić dalszą stagnację. Kiedy ludzie wspominają swoje działania niezgodne z ich obecnym obrazem własnej osoby, opowiadają o nich w trzeciej osobie, z perspektywy postronnego obserwatora. Kiedy zaś wspominają działania zgodne ze swym aktualnym obrazem własnej osoby, opowiadają o tych zdarzeniach w pierwszej osobie, jak gdyby patrzyli na swoje dawne ja własnymi oczami.

    Niezwykłą cechą samousprawiedliwania jest to, że pozwala nam ono w mgnieniu oka przechodzić pomiędzy rolą ofiary i sprawcy, przy czym w żadnej z ról nie stosujemy tego, czego nauczyliśmy się w tej drugiej. Dotkliwe poczucie niesprawiedliwości, jakiego doświadczamy w jednej sytuacji, nie powstrzymuje nas przed niesprawiedliwym potraktowaniem innej osoby ani nie sprawia, że stajemy się bardziej empatyczni w stosunku do ofiar niesprawiedliwości. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest fakt, że cierpienie, którego sami doświadczamy zawsze wydaje się bardziej intensywne od tego, jakie zadajemy innym, nawet jeśli rzeczywisty rozmiar cierpienia jest w obu sytuacjach taki sam. Biblijne "oko za oko, ząb za ząb" nie jest nawoływaniem do zemsty a do sprawiedliwości, mającym powstrzymywać naturalną eskalację przemocy. Samousprawiedliwienie minimalizuje negatywne emocje, które moglibyśmy odczuwać jako sprawcy krzywdy oraz potęguje poczucie własnej szlachetności, jakiego możemy doświadczać jako ofiara. Sprawca uwalnia się od nieprzyjemnego poczucia winy, traktując dane zdarzenie jako sprawę zamkniętą, zaś ofiara rozpamiętuje długotrwałe negatywne skutki konfliktu, nie mówiąc jednak o tym sprawcy. Wyjściem z takiej sytuacji jest szczere wyznanie skruchy i przeprosiny sprawcy oraz wyrażenie swego cierpienia zamiast gniewu przez ofiarę.

    Samousprawiedliwianie jest główną przyczyną rozwodów, gdyż tylko niektóre małżeństwa rozpadają się z powodu katastrofalnego wyznania, aktu zdrady bądź przemocy. Różnice charakteru uzupełniają się i często stanowiły o atrakcyjności partnera, konflikty też nie są przeszkodą o ile pięć razy częściej odnosimy się do siebie pozytywnie, prawdziwym problemem jest dwójka ludzi mających zawsze rację. Pary rozchodzą się powoli, stopniowo, w wyniku postępującego procesu wzajemnego obwiniania i samousprawiedliwiania, którego owocem są ukryte teorie dotyczące zachowania drugiej osoby. Nic nie przepowiada przyszłości związku równie trafnie, jak sposób, w jaki partnerzy opowiadają o swojej przeszłości. Dobrym barometrem są również emocje, gniew jest wołaniem o pomoc oraz nadzieją na rozwiązanie problemów, zaś pogarda rezygnacją i poddaniem się. Samousprawiedliwianie czyni głuchym na głos empatii.

    Na zakończenie kilka dobrych rad:
  • Po prostu odpuść i przyznaj się do błędu. Ćwicz się w pokorze i nabierz dystansu do swego ego. Dziękuj innym za największą przysługę, jaką jest wskazanie błędów.
  • Dąż do sytuacji w których wszystko jest przejrzyste (ang. transparency) lub kontrolowane przez niezależną osobę z zewnątrz,
  • Jeśli naprawdę chcesz pomóc ofierze oszustwa lub np. osobie która uwierzyła w porwanie przez ufo (po odczuciu paraliżu sennego lub halucynacji na jawie), to nie podkopuj jej ego, gdyż tylko nasilisz mechanizmy obronne i utwierdzisz ją w błędnym postępowaniu.
  • Ludzie stają się tolerancyjni gdy im się dobrze powodzi, wystraszeni wracają do swych uprzedzeń. Uprzedzenia ustępują gdy lęk zostanie zredukowany, poznamy drugą stronę i odnajdziemy z nią wspólne cechy.
  • Pamiętaj, że błędy są nieodzowną częścią nauki. Chwal dzieci za włożony wysiłek a nie za ich zdolności, gdyż zamiast uczyć się rozwiązywać problemy, nauczą się robić dobre wrażenie i będą tracić zainteresowanie tematem przy pierwszej przeszkodzie.

    na podstawie: Elliot Aronson, Carol Tavris, Błądzą Wszyscy (Ale Nie Ja), Kraków 2008