sobota, 28 czerwca 2008

Zarządzanie informacją osobistą (1)

Tematowi zarządzania informacją osobistą poświęciłem bardzo dużo uwagi, już od czasów liceum próbując różnych rozwiązań. Wydaje mi się, że w końcu znalazłem odpowiadający mi system, dzięki nowym aplikacjom z pod znaku social media.

Zacznijmy może od wymagań, jakie stawiam różnym rozwiązaniom, by faktycznie spełniały one swoje zadanie:
1. Informacja musi wędrować ze mną. Głównym problemem, który zniechęcił mnie od używania klasycznych aplikacji typu Outlook lub Lotus Notes był fakt, że nie będąc przy komputerze nie miałem dostępu do informacji. Co gorsza nie chodziło o dowolny komputer, ale o konkretnie ten na którym zainstalowana była aplikacja (zdalny dostęp nie zawsze jest możliwy). Dużo lepsze pod tym względem są rozwiązania typu komórka/PDA lub nawet papier. Korzystając z Outlooka po pewnym czasie zawsze dochodziłem do rozwiązania hybrydowego, w którym wspomagałem się zapiskami na papierze, co z kolei generowało problem opisany w kolejnym punkcie.
2. Brak konieczności synchronizacji. Używając intensywnie komputera w domu i w pracy, zmieniając prace, zmieniając sprzęt w domu, często dochodziłem do sytuacji, w której dane rozproszone były w wielu miejscach i trudne do zsynchronizowania. Podobnie jak przy synchronizacji z komórką diabeł zawsze tkwi w szczegółach, a to różny format zapisu, a to nie wspierane są niektóre funkcj. Banalny przykład - próba importu kontaktów z telefonu do Outlook, mamy standard .vcf więc nie powinno być problemu. Nokia eksportuje numer telefonu jako pole TEL;PREF;VOICE, niestety Outlook oczekuje pól TEL;WORK;VOICE lub TEL;HOME;VOICE lub TEL;CELL;VOICE. Mały skrypt w Perlu i po kłopocie, ale nie rozwiązuje on natury problemu.
3. Bezpieczeństwo informacji. W przypadku Outlook musimy regularnie wykonywać kopię zapasową danych. Jeśli używamy laptopa, komórki lub papierowego organizatora, zawsze narażeni jesteśmy na jego kradzież lub zgubienie, co niestety wiąże się z utratą danych.
4. Wygoda użytkowania. W XXI wieku nie zamierzam korzystać z rozwiązań papierowych, lub akceptować ograniczeń komórki. Trzeba wybierać systemy mające największy potencjał rozwojowy, nawet przy pewnych ograniczeniach, które z czasem znikną.

Spójrzmy, jak powyższe problemy rozwiązują aplikacje sieciowe:
1. Mając dostęp do internetu w domu i w pracy jest on w moim przypadku wystarczający. Gdybym prowadził bardziej mobilny tryb życia, wybrałbym dostęp do internetu przez sieć komórkową 3G lub 4G. Ważna jest też niezawodność usługi, bo w przypadku awarii jesteśmy odcięci od naszych danych.
2. Korzystając wszędzie tylko z jednej aplikacji znika potrzeba synchronizacji. Pozostaje ewentualnie konieczność synchronizacji kontaktów z komórką, co nawet obecnie korzystając z tymczasowego pliku .vcf nie jest trudne, ale uważam, że Nokia w niedługim czasie będzie potrafiła się zsynchronizować z Gmail (udostępnia on odpowiednie API).
3. Tu nie musimy wykonywać kopii bezpieczeństwa, albo obawiać się, że coś się stanie z jedyną kopią naszych danych. O ile poprawnie wykorzystywać będziemy dostępne mechanizmy bezpieczeństwa, to raczej nic nam nie grozi, no chyba że wierzymy w spiskową teorię o światowej dominacji Google.
4. Aplikacje AJAX zbliżają się już w wygodzie użytkowania do ciężkich klientów, gdy niedługo będzie je można uruchamiać na powszechnie dostępnych komórkach/urządzeniach MID (ang. Mobile Internet Devices) ich przewaga znacząco wzrośnie.

W następnym odcinku opiszę konkretne rozwiązania, które wybrałem.

piątek, 27 czerwca 2008

Nic nie jest takie, jakim się wydaje

W każdym poznaniu jest tyle prawdy ile jest w nim matematyki.

Naturalne dążenie dziecka do poznania zasad kierujących światem na wyższym poziomie przyjmuje postać fizyki. Świat, który obserwujemy na co dzień, choć zbudowany z cząstek elementarnych jest zbyt duży by obserwować zjawiska wynikające z mechaniki kwantowej. Z drugiej strony, pomimo że jesteśmy fragmentem całego kosmosu, nie ujrzymy efektów teorii względności. W codziennym życiu wystarczy nam uproszczenie, jakim jest fizyka klasyczna, ale gdyby tak kilka wielkości fizycznych miało inną wartość…

Załóżmy, że prędkość światła zmalała z 300 000 km/s do 100 km/h. Żaden pojazd nie mógłby przekroczyć tej szybkości, zatem podróże trwałyby dłużej. Osoba dużo przemieszczająca się jak np. komiwojażer w pewnym momencie byłaby młodsza niż jej wiodąca stateczne życie wnuczka! Inny czas wskazywałyby zegary u ludzi żyjących na szczycie i u podnóża tej samej góry. Dla każdego oczywiste byłoby, że długość życia jest zbliżona, ale w jego układzie odniesienia jednym osobom czas płynie szybciej a drugim wolniej, w zależności od prędkości, z jakimi się poruszają i pod wpływem jakich pól grawitacyjnych się znajdują. Czas przestałby być postrzegany jako stale, jednostajnie upływający i każdy wiedziałby, że jedyną pewną rzeczą jest prędkość światła. W naszych warunkach wszystkie te efekty są pomijalnie małe, ale uproszczony sposób myślenia dalece mija się z prawdą.

Jeszcze ciekawsze zjawiska można by obserwować przy większej o wiele rzędów wielkości stałej Plancka. Przezabawnie musiałby wyglądać mecz piłki nożnej, podczas którego piłkarze mieliby problemy z ustaleniem położenia i prędkości piłki. Codziennym zdarzeniem byłoby samoczynne przeskakiwanie obiektów przez ściany i każdy nauczyłby się nic nie mówić o rzeczach, o których nic nie wie. Na szczęście w naszym świecie masy ciał są na tyle duże, że prawdopodobieństwo zajścia opisanych zjawisk jest nieporównywalnie mniejsze niż wygranej w totka, aczkolwiek nie niemożliwe.

Na zakończenie przyjrzyjmy się naszemu Wszechświatowi, powstał on ok. 13,73 mld lat temu w wyniku Wielkiego Wybuchu. Z czasem formowały się galaktyki, gwiazdy i planety, w tym nasza Ziemia. Ale co znajduje się na jego krańcu, na co natknąłby się lecący rakietą podróżnik gdyby starczyło mu życia? Końca nie ma, podobnie jak przy okrążaniu kuli ziemskiej wrócimy na początek, tylko tu musimy wyobrazić sobie jeszcze jeden wymiar przestrzeni. Wszechświat nie ma również środka, więc ci, którzy się czują jego pępkiem są w błędzie :). Ewolucja Wszechświata nie dobiegła wcale końca, wciąż rozszerza się on i stygnie, gwiazdy wypalają swoje paliwo a czarne dziury pochłaniają wszystko, co znajduje się w zasięgu ich pola grawitacyjnego. To co możemy obserwować na nocnym niebie w rzeczywistości wydarzyło się milenia temu, a tak długo zajęło światłu dotarcie z odległych zakątków kosmosu. Rzeczy, które są dalej, jeszcze nie widzimy, ale to tylko kwestia czasu :). Ogrom wszechświata powoduje, że nie uda nam się spotkać lub nawet skomunikować z kosmitami, jeśli takowi istnieją, o ile nowe odkrycia fizyków kolejny raz nie odmienią naszego sposobu postrzegania świata.

Zainteresowanym tematem polecam książkę "Pan Tompkins w Krainie Czarów" oraz film:


Zaczynamy

Słowem wstępu opiszę założenia mojego bloga. Początkowo myślałem o blogu tematycznym, ale nie mogłem się zdecydować na pojedynczy temat. Myślałem o wyborze języka, ale w końcu zdecydowałem, że posty nietechniczne będą publikowane po polsku (ułatwienie dla większości osób mnie znających), zaś związane z zawodem w języku angielskim (taka specyfika). Nie wyjaśniam również nazwy w linku, ot taka zagadka dla dociekliwych. Więc o czym będzie? Najbliżej byłem stworzenia bloga o tytule "Prawdy i paradoksy" z ciekawostkami z różnych dziedzin, niemniej korzystając z tagów łatwo będzie można wyszukać tylko interesujące rzeczy w przewidywanym chaosie.