W opisywanej przez Tyrmanda przedwojennej Warszawie, można było dostać w bramie taką propozycję nie do odrzucenia. Drab sprzedawał elegancko zapakowaną w gazetę cegłę lub za darmo dawał tą cegłą. To tyle nostalgii, dalej zaś współczesna przestroga.
Elektronika wciąż tanieje i jest coraz lepsza, obecnie w modzie są urządzenia mobilne, np. tablety. Najprostszą zabawkę można kupić już za niecałe 300zł i tu przestroga. Opisywane w superlatywach urządzenia oparte na chipie WM8650 są niestety mało użyteczną cegłą. Przestarzały o dwie generacje procesor ARM i o kilka wersji system Android nie pozwolą nacieszyć się zbyt wieloma aplikacjami z Android Market. Nieoficjalne aktualizacje systemu Android do nowszej wersji mogą się skończyć przywracaniem oryginalnego oprogramowania w serwisie w cenie połowy urządzenia (wliczając przesyłkę). Drugim mankamentem tanich gadżetów jest używanie rezystancyjnych ekranów dotykowych, które są koszmarnie toporne w stosunku do kondensacyjnych.
Sprzedaż jako nowości przestarzałych gratów jest teoretycznie w porządku, ale z pewnych względów produkująca je firma nie firmuje ich swą marką, by nie psuły wizerunku sensownych, ale co najmniej dwukrotnie droższych urządzeń. Inną częstą praktyką jest łamanie licencji wolnego oprogramowania, przez nieudostępnianie kodu źródłowego znajduącego się w urządzeniu oprogramowania. Tu niestety muszę przytoczyć niechlubny przykład firmy GoClever z którą się zetknąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz